Chodzę po mieszkaniu i szukam. W szuflandii nie ma, w piórniczku nie ma, nigdzie nie ma. Ostatnią deską ratunku może być Mąż, więc go pytam:
- Masz oszczytko?
- Co mam?
- No oszczytko. - pokazuje na tępy ołówek.
- Temperówkę?
- No tak, oszczytko.
Czasem ciężko być poznanianką w obcym mieście.